To jedna z tych interwencji, o których nie da się powiedzieć inaczej niż szokująca. Dramatyczne sceny w Nakielnicy, w gminie Aleksandrów Łódzki. W zamkniętym na głucho mieszkaniu znaleziono dwa psy – jeden z nich był martwy, drugi ledwo żył. Właścicielka lokalu, według relacji świadków i aktywistów, przebywa na... wakacjach.
Do wstrząsającej interwencji doszło w miejscowości Nakielnica, w gminie Aleksandrów Łódzki (powiat zgierski). W jednym z mieszkań właścicielka pozostawiła dwa psy bez opieki. Jeden z nich – suczka – nie przeżyła. Drugi pies, kilkumiesięczny szczeniak, trafił pod opiekę aktywistów w stanie skrajnego wycieńczenia.
Interwencję przeprowadzili funkcjonariusze zgierskiej policji wraz z aktywistami po zgłoszeniu od zaniepokojonych sąsiadów. To nieprzyjemny zapach wydobywający się z mieszkania skłonił ich do powiadomienia służb. Po wejściu do lokalu funkcjonariusze i wolontariusze zastali dwa psy – suczkę oraz szczeniaka. W całym mieszkaniu znajdowały się odchody, a zwierzęta nie miały dostępu do jedzenia i picia.
Jeden z czworonogów, szczeniak, żyje, choć jego stan został określony jako bardzo zły – pies jest nie tylko przeraźliwie wystraszony, ale przede wszystkim skrajnie zagłodzony. Dorosła suczka nie przeżyła tego koszmaru, w momencie interwencji służb była martwa.
- Nawet nie wiem, ile mogła mieć lat, nawet nie znam jej imienia. Zgasła sama, za drzwiami, za którymi nikt nie usłyszał jej cierpienia. Dziś żegnam bezimienną sunię, której nie zdążyłam pomóc. A patrząc w oczy przerażonego szczeniaka, obiecuję mu jedno – zrobię wszystko, żeby już nigdy nikt nie zrobił mu krzywdy - napisała w poniedziałkowym, emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych Katarzyna Rezler, Pełnomocnik Burmistrza Aleksandrowa Łódzkiego ds. zwierząt.
Wszystko wskazuje na to, że zwierzęta zostały pozostawione same na czas wyjazdu właścicielki. We wtorek, późnym popołudniem na profilu SoS Zwierz Aleksandrów Łódzki zamieszczono krótkie wideo, na którym widzimy, że piesek który przeżył trafił pod specjalistyczną opiekę weterynaryjną. A sami aktywiści nie gryzą się w język jasno wskazując:
„Szanowna pseudo właścicielko Anno K. wiemy, że świetnie się bawisz na wyjeździe, wiemy że wiesz o tym, że Dejzi umarła, a Blaki ledwo przeżył, ale i ten fakt nie przerwał Ci zabawy. Wiedz jedno, zadbamy byś już nigdy nie miała żadnego zwierzaka i by organy ścigania zadziałały w twoim przypadku tak jak powinny. Blaki żyje, jest dzielnym małym psiakiem, w którym jest wielka wola życia".
Zgierska policja zabezpieczyła ciało martwego psa do dalszych badań.
- Funkcjonariusze nawiązali kontakt z matką osoby, która miała zajmować lokal. Z jej udziałem dostali się do środka. W mieszkaniu panował ogólny nieład. Na podłodze były zwierzęce odchody – mówi na antenie Radia Łódz sierż. sztab. Bartłomiej Arcimowicz z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu.
Sprawa prowadzona jest pod nadzorem prokuratury. Funkcjonariusze wyjaśniają wszystkie okoliczności zdarzenia.