Najlepsze truskawki? Rwane prosto z krzaka, słodkie, jeszcze przyprószone piaskiem, ale nie chemią, słodkie dojrzałością i soczyste naturalnością przydomowej uprawy. Tak smakują truskawki Piotra Markiewicza z miejscowości Marchaty pod Białą Rawską. Po raz pierwszy w tym sezonie będzie można je znaleźć na rynku „Prosto od rolnika" przy Porcie Łódź.
Czerwone owoce popularnej odmiany Rumba o tej porze roku to główny produkt od młodego, bo 24-letniego rolnika-sadownika, który prowadzenie upraw przejął od rodziców. Piotr Markiewicz, korzystając z wiedzy zdobytej w technikum ogrodniczym, uprawą owoców i warzyw zajmuje się od pięciu lat, a rodzice - jak to bywa w gospodarstwach przekazywanych z pokolenia na pokolenie - służą mu radą i pomocą.
Na tle sąsiednich gospodarstw w rejonie „największego sadu Europy" jego truskawkowe 30-arowe pole, jest jednym z mniejszych. Prześwitujące między liśćmi czerwone jagody meldują już o swojej gotowości do wskoczenia do kobiałki. W sobotę zadebiutują w tym sezonie na rynku „Prosto od rolnika" przy ul. Pabianickiej w Łodzi, a potem także na targowisku przy ul. Zjazdowej. 24-latek zrywa je sam lub z pomocą rodziców, bo jak przyznaje o pracowników sezonowych na małym areale trudno.
- Gospodarstwo przejąłem 5 lat temu, ale truskawki i inne uprawy były tu cały czas, odkąd pamiętam. Teraz mam Rumbę, każdy ją zna i lubi, bo jest bardziej wytrzymała na choroby czy w transporcie, ale testowaliśmy różne odmiany – mówi i jak dodaje, uczy się przez doświadczenie. – Zawsze każda odmiana miała jakieś wady, a to się szybko psuła, albo nie nadawała do transportu. A to skutkowało, że trzeba było te owoce sprzedawać do skupu, jako typowo przemysłowe, a nie jako pierwszą klasę.
Na rynku przy Porcie Łódź jest praktycznie od początku i nie tylko z truskawkami. Stoisko ma czynne cały rok, bo rozsiane wokół domu gospodarstwo to także uprawy ziemniaków, buraków, ogórka, fasoli, brokułów, a także sad owocowy z jabłonkami, wiśnią, gruszami, śliwami, krzakami porzeczek i agrestu. Nowością od tego sezonu będzie dynia, a od poprzedniego jest arbuz. Wszystko hodowane z pasją i szacunkiem do natury, wszystko doglądane i pielęgnowane osobiście.
- Truskawki są teraz, sezonowo, ale jako gospodarstwo jesteśmy ukierunkowani głównie na uprawę jabłek – mówi pan Piotr. Z ok. 13-hektarowych upraw sad jabłkowy zajmuje ok. 7 ha, a wszystko jest niby blisko domu, ale nie obok siebie. – To wygląda tak, że trochę ziemi mam koło domu, a reszta dalej. Tu pole, tam pole, na szybko licząc to będzie z 15-16 pól.
W sadzie jabłkowym dominują uprawy championa, ale jest i ligol, paulared, gloster, jonagored, alva, lobo. Rzędy drzewek sąsiadują z wiśniami, a od dyni odgradza je pas agrestu i porzeczek. Jeszcze wszystko zielone, czeka na swój sezon.
Młody gospodarz jest w ciągłym roku objeżdżając swoje pola, bo praktycznie codziennie na każdym jest coś do zrobienia. – Jak są zabiegi pielęgnacyjne to głównie ja, ale już przy cięciach korzystam jeszcze z pomocy rodziców – przyznaje.
Jan Markiewicz wspiera syna, choć nie ukrywa, że czasami zrobiłby inaczej niż młody gospodarz. – Ale nic nie mówię, niech robi, przecież wiadomo, że nigdy nie jest tak, żeby wszyscy mieli jedno spojrzenie na dany temat, ale staram się… nie wtrącać. Lepiej, jak sam do tego dojdzie – mówi ze śmiechem. Gospodarstwo, które przekazał panu Piotrowi prowadził od 1988 roku, a przejął je po swoim ojcu. – To jest rodzinne gospodarstwo, i w zasadzie to liczy się, że robiłem tu od dziecka, to już trzecie pokolenie.
Gospodarze się zmieniali, tak samo jak uprawy. – To kiedyś było takie bardzo tradycyjne, bo tu są liche ziemie. Świnka, krówka, bo sady w tej okolicy nie były modne. Ale sytuacja zmusiła, że trzeba było się przebranżowić.
Praca na polu i w sadzie jest zależna od humorów pogody, co oznacza dodatkową pracę i ciągłe patrzenie w niebo. – Truskawki w tym roku na pewno będzie troszeczkę mniej, bo jednak pogoda nie rozpieszczała, a maj szczególnie. Trzeba było agrowłókniną zakrywać, potem odkrywać, przy tej pracy nie da się nudzić – przyznaje.
Mimo młodego wieku, Piotr Markiewicz od początku wiedział, że chce być rolnikiem-sadownikiem. – Chciałem to robić, chciałem przejąć i prowadzić gospodarstwo, po to poszedłem do odpowiedniej szkoły i w sumie lubię tę pracę – mówi. – A najfajniejsze w niej jest to, gdy się udaje, że małymi kroczkami, cały czas ucząc się do czegoś dochodzę. Wszystko wymaga doświadczenia, trzeba wiedzieć, kiedy wykonać jaki zabieg, kiedy przyciąć i jak, a teraz widzę coraz większe efekty.
Te to przede wszystkim nowe inwestycje – a to zakup maszyn, samochodu dostawczego czy paneli fotowoltaicznych.
Rynki „Prosto od rolnika", inicjatywa Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego oraz Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego, działają w dwóch lokalizacjach: przy Manufakturze (wjazd od ul. Piwnej 10) oraz na parkingu obok Sport Stacji przy Porcie Łódź (ul. Pabianicka 245). Są czynne w soboty, od godz. 6-7 do południa – do ostatniego produktu.
Sprzedawcy to lokalni – z województwa Łódzkiego – rolnicy i producenci zdrowej żywności. Na każdym rynku swoje wyroby i plony sprzedaje ok. 50 wystawców: to rodzinne firmy, które cenią naturalną, nieprzetworzoną żywność i produkują to, co sami chcą mieć na talerzu. W ofercie mają wszystko, co tradycyjne i zdrowe: chleby, wędliny, rzemieślnicze sery, miody, świeże i sezonowe owoce oraz warzywa, a także przetwory.
źródło: Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego