Jedno z przedszkoli na terenie gminy Lutomiersk - to tu miały rozgrywać się szokujące sceny. Rodzice twierdzą, że ich dzieci... były tam gwałcone.
"Wabików było dużo… skrytka ze słodyczami, konsola. Wybierał dziecko i brał je na górę. Był jak lis w kurniku" - relacjonują rodzice dzieci w materiale TVN "UWAGA!".
To prywatny punkt przedszkolny. Rodzice posyłali tam swoje pociechy, słysząc, że to rodzinne miejsce i panują tam domowe warunki. To przekonanie towarzyszyło im jednak do czasu. W pewnym momencie zauważyli dziwne zachowanie u swoich dzieci. "Dziecko odwzorowywało kontakt płciowy. Na łóżku. Zwijał kołdrę w szerszy rulon, kładł się na nim i zaczął wykonywać posuwisto-zwrotne ruchy" - opowiada jedna z matek w "Uwadze!".
Inne dzieci nie potrafiły opowiadać o tym, co się dzieje w przedszkolu. Jeden z chłopców nie chciał tam chodzić bez swoich zabawek - karabinu czy pistoletu. Gdy udało się ustalić, co dzieje się w murach placówki, psycholog powiedziała jasno - te zabawki to reakcja obronna, dziecko chciało się przed nim bronić.
Ale przed kim? Przed nastoletnim synem właścicielki przedszkola, który miał masturbować się w obecnościach dzieci. Relacje rodziców są wstrząsające. Dzieci bały się o tym opowiadać.
W materiale TVN słyszymy: "Synek zapytał w pewnym momencie: „Tato, ale nie będziesz krzyczał?". Mówię: „Ale czemu mam krzyczeć? – No, bo to chodzi o przedszkole". Zapytałem, co się stało. „Rozbierał mnie". Nastoletni syn pani dyrektor. Zabierał go do sypialni… I syn wszystko zaczął nam opowiadać"
"Zabierał go do swojego pokoju. Powiedział, że kazał mu się całować. Wtykał mu język w usta" – dodaje matka dziecka.
Zdaniem rodziców, ich dzieci zostały w przedszkolu skrzywdzone, a sprawcą mógł być nie tylko nastolatek.
Gdy sprawa trafiła do sądu rodzinnego, po pierwszych przesłuchania zdecydowano o umieszczeniu syna pani dyrektor w schronisku dla nieletnich.
Właścicielka przedszkola nie chciała rozmawiać. Powiedziała tylko, że jej syn nie jest winny i że wszystko rozstrzygnie sąd.
W grudniu 2020 roku sąd rodzinny zaskoczył rodziców rzekomo skrzywdzonych dzieci. Po przedłużeniu pobytu syna dyrektor przedszkola w schronisku dla nieletnich, sąd go zwolnił, nakładając jedynie nadzór kuratora.
Ponadto prokuratura prowadziła oddzielne postępowanie w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez dyrektorkę i personel przedszkola. Sprawa została umorzona.