Policjanci reagują i spieszą z pomocą wszędzie tam, gdzie są potrzebni reagując na każdy sygnał dotyczący informacji, że czyjeś zdrowie lub życie jest zagrożone. Niestety zdarzają się sytuacje, że bełchatowscy stróże prawa wyjeżdżają też na fałszywe zgłoszenia, głupie żarty, czy też bezpodstawne wezwania. W tym czasie ktoś faktycznie może potrzebować pomocy.
Taka sytuacja ostatnio zaistniała w miniony poniedziałek, 5 czerwca, po godzinie 18:00, w Parku Olszewskich. Oficer dyżurny bełchatowskiej policji na miejsce zdarzenia zadysponował dzielnicowych, którzy pełniąc służbę obchodową byli najbliżej miejsca, gdzie wzywana była pomoc.
- Zgłoszenie dotyczyło dwóch mężczyzn, którzy jak wynikało z informacji mieli znajdować się w stanie zagrażającym ich życiu i zdrowiu. Policjanci wiedząc, że w takiej sytuacji liczy się każda sekunda natychmiast znaleźli się na miejscu zdarzenia. Szybko okazało się jednak, że to był tylko głupi żart. Na miejscu mundurowi zastali dwóch pijanych mężczyzn. Bełchatowianin w wieku 23 lat pijąc alkohol stwierdził, że „zamówił karetkę, a nie policję". W rozmowie z policjantami był agresywny, wulgarny, nie stosował się do poleceń wydawanych przez funkcjonariuszy. Wokół mężczyzny porozrzucane były śmieci, twierdził, „że daje pracę innym" - informuje nadkom. Iwona Kaszewska z bełchatowskiej policji.
Mężczyźnie temu towarzyszył 27-latek, który spał na ławce. Na miejsce interwencji przyjechał również zespół ratownictwa medycznego wezwany przez 23-latka, który fałszywą informacją spowodował niepotrzebną reakcję służb.
- Finalnie wobec nieodpowiedzialnego 23-latka został skierowany wniosek o ukaranie do sądu. Musi teraz liczyć się z odpowiedzialnością za popełnione wykroczenia dotyczące: wywołania niepotrzebnej czynności służb ratunkowych, niestosowania się do wydawanych przez funkcjonariuszy poleceń, za zaśmiecanie miejsc publicznych, spożywanie alkoholu w miejscu publicznym oraz za używanie słów nieprzyzwoitych - podsumowuje Kaszewska.
Rzeczniczka dodaje przy tym, że nieuzasadnione wezwanie policji, pogotowia czy innych służb jest wykroczeniem. Oprócz konsekwencji prawnych i finansowych, pamiętajmy o tym, że blokując telefon alarmowy uniemożliwiamy połączenie osobie, która naprawdę może tej pomocy potrzebować.
- Zaangażowanie służb do fikcyjnego zgłoszenia powoduje, że w tym czasie osoby niosące pomoc nie mogą być w miejscu, gdzie taka pomoc jest konieczna - podsumowuje Iwona Kaszewska
Dodajemy przy tym, że kto umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, blokuje telefoniczny numer alarmowy, utrudniając prawidłowe funkcjonowanie centrum powiadamiania ratunkowego – podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 złotych.