Do makabrycznego odkrycia doszło w miniony piątek w Żytnie pod Radomskiem. W jednym z grobów na lokalnym cmentarzu ujawniono zwłoki, które - według nieoficjalnych ustaleń - miały zostać tam podrzucone. Sprawa wzbudziła ogromne zainteresowanie, jednak śledczy na tym etapie są bardzo powściągliwi w przekazywaniu informacji.
Ani policja śląska, która się sprawą zajmuje ani Prokuratura Okręgowa w Katowicach nie ujawniają szczegółów piątkowej akcji na nekropolii w Żytnie. W mediach pojawiają się informacje, że odnalezione ciało może być związane ze sprawą zaginięcia 34-letniego mieszkańca Katowic, który zniknął 19 września tego roku w tajemniczych okolicznościach. Jak przekazał prokurator Aleksander Duda z Prokuratury Okręgowej w Katowicach w rozmowie z se.pl/śląsk:
- W piątek odnaleźliśmy ciało w województwie łódzkim, w okolicy Radomska. Na miejscu zostały przeprowadzone czynności. Zwłoki zostaną poddane sekcji, zleciliśmy też badania DNA. Dopiero po ich wynikach będziemy mogli stwierdzić, czy to ciało zaginionego mieszkańca Katowic - przekazał prokurator Aleksander Duda.
Mężczyzna, którego mogą dotyczyć ustalenia śledczych, zaginął wieczorem 19 września. Do mieszkania przy ul. Kściuczyka w Katowicach ktoś zadzwonił domofonem, pytając o Marka. Ten nie wpuścił nieznajomego na klatkę - postanowił zejść do niego na dół. Wyszedł, tak jak stał: w klapkach i krótkich spodenkach, bez telefonu. Od tamtej chwili ślad po nim zaginął.
Według relacji świadków Marek miał zostać siłą wciągnięty do czarnego samochodu, który następnie odjechał z dużą prędkością. Policja od początku brała pod uwagę porwanie jako główną wersję wydarzeń. Nieoficjalne informacje wskazywały, że zniknięcie 34-latka mogło mieć związek z jego powiązaniami ze środowiskiem pseudokibiców GKS Katowice.