Gmina Zelów to miejsce naznaczone tragicznymi wydarzeniami z września 1939 roku. To właśnie tutaj, na polach w pobliżu miejscowości Walewice, rozegrał się dramat, który na długo zapisał się w pamięci lokalnej społeczności. Po latach historia wróciła – dosłownie wydobyta z ziemi. Akcję poszukiwawczą szczątków zestrzelonego nad zelowskim niebem "Łosia" prowadzono w miniony weekend, a efekty prac przerosły oczekiwania.
4 września 1939 roku eskadra polskich bombowców PZL.37 B „Łoś" prowadziła loty rozpoznawcze w rejonie Kalisza, Radomska i Częstochowy. Po zakończeniu zadania maszyny przystąpiły do ataku na niemieckie kolumny wojskowe pod Wieluniem. Polskie bombowce operowały bez osłony myśliwców, co miało tragiczne konsekwencje.
Nad Walewicami jeden z samolotów „Łoś" - ten o numerze taktycznym 72.111 – został zaatakowany przez dwa niemieckie Messerschmitty Bf 109. Uszkodzona maszyna runęła na ziemię między miejscowymi gospodarstwami. Dwóch członków załogi zostało ciężko rannych. Niestety, w katastrofie zginęli dwaj lotnicy: porucznik Jan Lekszycki i kapral Władysław Wojdak. Obaj zostali pochowani na cmentarzu w pobliskim Wygiełzowie.
Wspomnienia o wydarzeniach z 1939 roku były przekazywane wśród mieszkańców z pokolenia na pokolenie. W 2022 roku rozpoczęła się zorganizowana akcja poszukiwawcza.
- Inicjatorem współczesnych badań poszukiwawczych był Bernard Kokczyński, który wraz z Towarzystwem Miłośników Dziejów Pabianic, grupami rekonstrukcyjnymi, archeologami i mieszkańcami Walewic od 2022 roku prowadził akcję - przekazuje pracownicy UG Zelów.
Efekty prac przerosły oczekiwania. Z ziemi wydobyto i zabezpieczono ponad 1000 elementów wraku bombowca PZL.37 B „Łoś", głównie drobnych przedmiotów - łusek odamunicji broni pokładowej, fragmenty akumulatora i skórzanego mapnika, elementy poszycia czy tabliczka znamionowa z symbolami PZL. Najcenniejszym artefaktem wydartym ziemi jest m.in. magazynek od lekkiego lotniczego karabinu maszynowego wz. 37 nazywanego „szczeniakiem".
Wszystkie znaleziska zostaną przekazane do Muzeum Regionalnego w Bełchatowie, gdzie staną się częścią stałej ekspozycji.
Polska technika w ogniu wojny
Na początku września 1939 roku Wojsko Polskie dysponowało około 70 nowoczesnymi bombowcami PZL.37 „Łoś". Kolejne maszyny tego typu znajdowały się jeszcze w halach montażowych. Samolot ten był wówczas uważany za szczyt polskiej myśli technicznej – dwusilnikowy, szybki i zdolny do przenoszenia ładunku bomb o łącznej masie do 2580 kg. Uzbrojenie stanowiły trzy karabiny maszynowe. Bomby były rozmieszczone zarówno w luku głównym w kadłubie, jak i w centralnej części skrzydeł.
Ocalone fragmenty samolotu to nie tylko świadectwo historii techniki wojskowej, ale także symbol tragicznych losów polskich lotników i heroizmu w obliczu przeważających sił wroga. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego poruszającego odkrycia. To nasze wspólne dziedzictwo – żywa pamięć o tych, którzy nie wrócili z misji.
Filmowy reportaż "Ostatni lot" opowiada historię załogi samolotu Pierwszego Warszawskiego Pułku Lotniczego, która została zestrzelona nad Walewicami. O tych wydarzeniach opowiadają świadkowie oraz kapral Stanisław Wrzeszcz (strzelec i radiotelegrafista), jeden z dwóch członków załogi, którzy się uratowali. Autor reportażu, Wiesław Machejko, dotarł też do dokumentów wojskowych z Francji, w których doceniono zasługi kaprala Wreszcza, a on sam dowiedział się o tym podczas nagrania reportażu. Film obejrzysz >>> TUTAJ.
Foto: Gmina Zelów