Historię Kinderka śledzą miłośnicy ptaków i przyrody z całej Polski. Malutki czarny bocian przyszedł na świat w Wolsztynie. Był z późnego lęgu i został odrzucony przez matkę, ale dzięki pomocy leśników i weterynarzy z Leśnego Ośrodka Rehabilitacji i Edukacji w Kole (pow. piotrkowski) wyrósł na pięknego i silnego ptaka. Dziś, 29 kwietnia, wyleciał na wolność.
To była wielka chwila dla pracowników Nadleśnictwa Piotrków i opiekunów Kinderka. Tak został nazwany, gdy w lipcu ubiegłego roku trafił - jeszcze jako biały puchaty pisklak - do osady leśnej w Kole. Spędził tu wiele miesięcy i zjadł wiele kilogramów płoci, z których część - specjalnie dla ptaka - była przekazywana przez darczyńców. Drzwi na wolność otwierali mu Mateusz Garbacz, nadleśniczy Nadleśnictwa Piotrków i Jacek Chudy, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. Bocian już miał wcześniej próby lotów, więc krótko po otwarciu drzwi woliery pofrunął nad osadę testując moc swoich skrzydeł. Razem z Kinderkiem na wolność wypuszczono Walusia, drugiego bociana czarnego, który trafił do osady z Nadleśnictwa Wieluń. Także był osłabiony i nie dał rady wylecieć jesienią do ciepłych krajów.
Ptaki wychowywały się razem, a potencjalną rywalizację zastąpiła opiekuńczość. Jak opowiada Paweł Kowalski z osady w Kole – bardzo się zżyły i pielęgnowały sobie nawzajem pióra. Czy to spowodowały więzy krwi?
- Podczas badań genetycznych, okazało się, ze oba bociany są spokrewnione - mówi leśnik.
Kinderek to prawdziwa legenda wśród bocianów czarnych w Polsce, które są pod ochroną. Rodzinne gniazdo pisklaka znajduje się na terenie Nadleśnictwa Wolsztyn i jest monitorowane. Ptak, jak opowiadają leśnicy, był z późnego lęgu i szybko został w gnieździe sam. Matka go odrzuciła, ojciec jeszcze chwilę dokarmiał, ale coraz rzadziej. Do tego apetyt na malucha miały inne zwierzęta – Kinderek, co obserwowały kamery, stoczył walkę z krukiem, a także z kuną. Gdy bocianowi groziła śmierć głodowa, opiekujący się gniazdem Komitet Ochrony Orłów podjął decyzję, aby zabrać do ośrodka rehabilitacji. Gdy trafił do Koła, ważył jedynie 1.500 gramów. Pod fachowym okiem leśników i weterynarzy szybko nadrobił niedobory, a podstawę jego diety stanowiły ryby. Paweł Kowalski przyznaje, że leśnicy czuli wielką presję - codziennie mieli telefony z pytaniami o stan ptaka. On tymczasem wyrósł na zdrowego bociana, który teraz będzie żył na wolności.
We wtorek, po pierwszym oblocie ośrodka, Kinderek nie odleciał jednak daleko, ale został na łące z mieszkającymi tu bocianami białymi. Leśnicy się z tym liczyli, ale mają nadzieję, że wkrótce opuści Koło. Oba bociany czarne są monitorowane. Na grzbietach mają zamontowane specjalne nadajniki, które pozwalają śledzić ich trasy. Przez całą wiosnę i lato ptaki mogą ćwiczyć, aby we wrześniu odlecieć np. do Hiszpanii. Niewykluczone, że wrócą tu kiedyś, już założyć swoje gniazda.
- Bociany dopiero ok. 3. roku zaczynają budować gniazdo i przystępują do lęgu. To jest chłopak, ma jeszcze fiu bźbdziu w głowie, cieszy się życiem, w drugim roku zacznie się oglądać za pannami, a w trzecim, gdy będzie love na całego może przylecieć i faktycznie tutaj budować w pobliżu gniazdo – mówi Paweł Kowalski. – Mamy sporo takich miejsc, więc zapraszamy i Kinderka i Walusia, ale już z wybrankami.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Łodzi od wielu lat prowadzi programy monitorujące czarne bociany. Jak mówi Jacek Chudy, dyrektor RDLP w Łodzi, transmisję z gniazd obserwuje ok. 20 tys. osób. Program jest całodobowy, bo kamery są z podczerwienią. Lokalizacja gniazda jest tajna, za to dzięki kamerom można obserwować ptasie love story i codzienne życie.
- To prawdziwy serial, do którego scenariusz tworzy natura. Są śpiewy ptaków, goście odwiedzający gniazdo. Gdy się pojawiają zagrożenie, bociany stroszą pióra, wstają, żeby obronić jaja. Można oglądać, jak je wysiadują, jak wstają, napowietrzają dołek – opowiada Hanna Kolasińska, rzecznik prasowy RDLP w Łodzi. Gniazdo zajmują 11-letni, dojrzały już bocian Florentino i młodsza o 3 lata Fermina 4. Oboje teraz wysiadują 4 jaja.
– Mamy nadzieję, że po majówce wylęgną się już pisklęta.
Źródło: Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego/ fot. T. Grala